Wstęp
Praktyczną pracę z Amanitą powinniśmy oczywiście rozpocząć od zdobycia samego grzyba. Najtańszym sposobem jest jesienna wyprawa na grzyby. Z pewnością nie raz widzieliście Czerwonego Muchomora w okolicznych lasach. Na szczęście trudno jest go pomylić z innymi okazami, szczególnie jeśli mówimy o dorosłych osobnikach.
Co do samej identyfikacji Amanity to odsyłam do przewodników dla grzybiarzy. Istnieje też aplikacja na telefon, którą możemy się posłużyć, a która daje całkiem dobre informacje i nazywa się ‘Mushroom Identyficator’. Daje nam możliwości identyfikacji fotograficznej za pomocą sztucznej inteligencji zarówno w trybie online jak i offline. Możemy też przesłać zdjęcia na ich serwer i pozwolić innym użytkownikom ocenić, jakiego grzyba znaleźliśmy.
Grzyby podobne do Amanita Muscaria to:
- jadalny Muchomor Czerwieniejący (zazwyczaj jasnobrązowy),
- również psychoaktywny Muchomor Plamisty (jest bardziej brązowy niż czerwony),
- bardzo niebezpieczny Muchomor Narcyzowy (jasnożółty, blady - trudny do pomylenia),
- jadalny Muchomor Twardawy (siwy do ciemnobrązowego).
Z powyższych grzybów koniecznie obejrzyjcie zdjęcia Muchomora Narcyzowego, to właśnie on jest odpowiedzialny za większość zatruć u osób zbierających jadalne odmiany Muchomora.
Oczywiście możemy też Amanitę kupić przez Internet. Oferty pojawiają się czasami na Allegro Lokalnie w cenie zazwyczaj 1-2 zł za gram suszu. Zagraniczne sklepy (szczególnie z Państw Bałtyckich) wydają się być lepiej zaopatrzone i sprzedają suszone grzyby przez cały rok w cenie ok. 1 euro za gram.
Przepis
Poniżej przedstawiam jeden z wielu sprawdzonych sposobów na przygotowanie naparu z Amanita Muscaria. Zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo czasochłonny przepis, ale dzięki temu znacznie redukuje szanse na doświadczenie niepożądanych skutków ubocznych (bólu brzucha, wymiotów czy biegunki).
Dzień zbiorów
Muchomora zawsze oczyszczamy tego samego dnia w którym go zebraliśmy. Używamy tylko kapeluszy. Do czyszczenia używamy wilgotnej szmatki, jeżeli nie dajemy rady ‘na sucho’. Jeżeli chcemy zachować plamki to musimy być bardzo delikatni - można użyć nawet pędzelka.
Oczyszczone kapelusze staramy się, jeszcze tego samego wieczoru, włożyć do dehydratora do grzybów. W zależności od tego ile zebraliśmy, nie zawsze udaje się to zrobić tego samego dnia. Jeżeli potrzebujemy przechowywać świeże grzyby przez 2-3 dni to przekładamy je papierem, tak by się nie dotykały i trzymamy w chłodnym, ale suchym miejscu. Nigdy nie powinniśmy czekać z suszeniem dłużej niż 3 dni.
Kapelusze suszymy w dehydratorze na średnim ustawieniu. Zapach grzybów będzie intensywny! Przy otwartym oknie, będzie je czuć aż na ulicy. W zależności ile wilgoci było w kapeluszach (np. zebrane bezpośrednio po deszczu mają w sobie dużo więcej wody niż zebrane w słoneczną pogodę) suszenie może trwać nawet do 36 godzin bez przerwy. Co jakiś czas (przeważnie co 12 h) sprawdzamy czy są gotowe.
Jak poznać, że grzyby są wysuszone?
To proste - powinny się łamać jak krakersy. Nie ma tutaj mowy o żadnej giętkości, jeżeli jesteśmy w stanie wygiąć kapelusz nawet o jeden stopień bez łamania go - nie jest wystarczająco suchy. Kapelusze mają łamać się nawet ‘niechcący’ gdy przekładamy je do słoików. Często środek kapelusza będzie znacznie bardziej wysuszony i wręcz trudny do ułamania ze względu na swoją twardość.
Jak przechowywać ususzone grzyby?
Na wstępie odradzam zwyczajne słoiki. Zbyt często zdarza się, że są niewystarczająco szczelne i grzyby dosłownie wysysały wilgoć z powietrza - wtedy musimy ponownie wkładać je do dehydratora. Polecam słoiki z zewnętrznym mechanizmem zamykania (takim drutem) i gumową uszczelką. Potrafią być dosyć drogie (20-30 zł za 1.2 l), ale dają największą szansę na utrzymanie kapeluszy w dobrej kondycji.
Jak długo przechowywać ususzone grzyby przed spożyciem?
Przejdźmy do najtrudniejszej części tego przepisu - cierpliwości. Zacznijmy od tego, że różnica pomiędzy ususzonym Muchomorem, a świeżym polega w dużej mierze na stężeniu kwasu ibotenowego - silnej neurotoksyny, która w olbrzymim stopniu odpowiada za zatrucia i bardzo negatywne efekty po spożyciu.
Wiem, że są na świecie ludzie, którzy jedzą świeże grzyby i sobie to zachwalają. Nie skarżą się na żadne negatywne efekty! O dziwo też, takie osoby przeważnie są dwudziesto- lub trzydziestolatkami. Ja naczytałem się wystarczająco dużo o wymiotach, bólach brzucha, biegunkach i niewyjaśnionych bólach głowy, aby pozostać przy grzybach suszonych.
Kwas ibotenowy w wyniku dekarboksylacji (jak przy robieniu brownie z Marihuaną) przekształca się w nietoksyczny Muscymol. Na tym nam zależy w tym przepisie. Minimum kwasu ibotenowego, maksimum muscymolu.
Trzy procesy dekarboksylacji
Pierwszy proces dekarboksylacji zachodzi w trakcie suszenia. Problem polega na tym, że jedynie do 30% kwasu ibotenowego przekształca się w muscymol. To wciąż znaczna ilość, ale na moje wymagania - niewystarczająca.
Drugi proces dekarboksylacji zachodzi podczas leżakowania grzybów w słoikach. Tradycyjnie dopiero 3 miesiące po zbiorach Muchomory były gotowe do skonsumowania (zebrane późną jesienią, a skonsumowane podczas przesilenia zimowego). Przez ten okres w grzybach zachodzi dalszy proces dekarboksylacji kwasu ibotenowego w muscymol. Z tego też powodu suszone grzyby trzymamy w słoikach, a nie pakujemy ich próżniowo przez pierwsze 3 miesiące przechowywania.
Trzeci proces dekarboksylacji zachodzi podczas gotowania naparu. W tym przepisie korzystam z Thermomixa, aby utrzymać temperaturę wody (najczęściej 500ml) na poziomie 95 stopni jednocześnie ciągle mieszając ciecz. Przygotowywane w garnku pozwalamy wodzie się zagotować, a następnie zmniejszamy ogień na tak mały, by nie pojawiały się prawie żadne bąbelki wskazujące na gotowanie się cieczy. Wtedy dodajemy sproszkowane grzyby i ewentualnie inne zioła dodające smaku. Warto mieszać co 5-10 minut by przyspieszyć ekstrakcję.
W temperaturze 95 stopni gotujemy nasze sproszkowane grzyby przez godzinę.
Jeżeli udało nam się zdobyć grzyby na więcej niż jedną podróż to koniecznie musimy je sproszkować i wymieszać. Siła poszczególnych kapeluszy może się diametralnie różnić. Do tego stopnia, że w Internecie pojawił się nawet mit mówiący o odwróconej tolerancji Amanity, gdzie po jakimś czasie .3 g ususzonego grzyba dawało takie same efekty co 5 g. Tak wielka może być różnica w zawartości alkaloidów pomiędzy pojedynczymi kapeluszami. Dlatego proszkujemy i mieszamy nasz materiał - chcemy wyciągnąć średnią, aby nie skończyć w delirium po dwóch gramach, które uznawaliśmy na mikrodawkę.
Przed podaniem napar przelewamy przez sitko. Proszek, który wsypaliśmy do wody po godzinie napęcznieje, więc łatwo go odseparować. Następnie możemy przepuścić nasz płyn przez papierowy filtr (taki jak do kawy albo aeropress). Możemy też, po prostu, zostawić nasz napój w spokoju na 20-30 minut i po tym czasie większość sproszkowanego grzyba osiądzie na dnie naszego naczynia. Jeszcze lepszy efekt uzyskamy zostawiając naszą herbatkę w lodówce na noc.
Sproszkowany grzyb, po godzinie w wodzie o temperaturze 95 stopni, odda praktycznie wszystkie alkaloidy i nie ma sensu jedzenia osadu.
Do pełnej dekarboksylacji kwasu ibotenowego w muscymol musimy taki przefiltrowany napar gotować w 100 stopniach Celsiusza przez dalsze 3 godziny w PH poniżej 2.7. Jeżeli czekaliśmy 3 miesiące z przyrządzeniem herbatki to taki zabieg nie jest konieczny, o ile nie planujemy spożyć kilkudziesięciu gram Amanity.
Napar i jego efekty
Zapewne ciekawi Was jak smakuje napar z Muchomora. Nie będę owijał w bawełnę - jest przepyszny. Smakuje jak sos grzybowy robiony na rosole z kury. W trakcie gotowania warto doprawić go tak jakbyśmy doprawiali potrawę z grzybów - suszonym estragonem czy tymiankiem. Ten grzyb, w przeciwieństwie do grzybów psilocybinowych, ceniony jest za swoje walory smakowe i wykorzystywany jest kulinarnie w wielu zakątkach świata.
Jeżeli chodzi o efekty to zacznijmy od tego, że trudno jest powiązać je z wielkością dawki. Tak jak już wspominałem - czasami dwa cztery wystarczą by przeżyć podróż astralną, a czasami 10 gram ledwo wyczuwalnie poprawi nam humor.
Skupię się na mniejszych dawkach, bo trudno opisuje się mistyczne doświadczenia i każdy odbiera je inaczej.
Przy minimalnej dawce (do 2 g średniej mocy grzybów) pojawia się stymulacja, poprawa humoru, ulga w bólu, zmniejszenie zmęczenia i wrażliwości na zimno.
Nieco większe dawki (od 2 do 4 g) czasami wywołują już nieco letargiczne odczucia, wciąż możemy się skupić na naszych obowiązkach i wcale nie musimy iść się położyć, ale już przyjemnie leżałoby się w łóżku albo na trawie. To idealna dawka na spacer na łonie natury. Pojawiają się pierwsze efekty wizualne w postaci wyostrzonego wzroku i żywszych kolorów. Pozostałe zmysły również się wyostrzają, co często prowadzi do gastro - nie powstrzymujmy się od tego, nasz wyczulony węch sprawi, że potrawy będą smakować znacznie lepiej niż na trzeźwo.
Od 4 g wchodzimy w stan podobny do snu na jawie. Świat zaczyna wyglądać inaczej, ale niekoniecznie jesteśmy w stanie określić co jest w innym innego. Wizualnie mogą pojawiać się silne powidoki, a wszelkie wideo określane jako ‘trippy’ wyglądają świetnie - szczególnie wirujące elementy. Przy zamkniętych oczach mogą zacząć pojawiać się przebłyski losowych obrazów czy figur geometrycznych. Znikają zbyt szybko, by coś z nich wyczytać.
W powyższych opisach dawkowanie jest bardzo umowne. Zaczynając z nową partią materiału warto zacząć od jednego grama - jeżeli zaczną się powidoki, a świat będzie wyglądał ‘magicznie’, to może oznaczać, że mamy bardzo silne grzyby i 4 gramy to będzie zbyt wiele, by normalnie funkcjonować.
Odbiór dźwięków
Temu efektowi warto poświęcić nieco więcej miejsca. Amanity są często określane mianem dysocjantów z racji tego, że przy wyższych dawkach mogą odłączyć nas od zmysłów i skierować uwagę do wewnątrz. Nie wszyscy lubią taki rodzaj podróży i często narzekają na słabe efekty wizualne.
Pracując z tym rodzajem substancji warto skupić się na muzyce. Załóżmy słuchawki i poszukajmy dźwięków, które wywołują w nas najciekawsze efekty. Mogą to być Tybetańskie Śpiewające Miski, mogą to być dzwony albo rytmiczne uderzenia bębnów. Może to być też psychorap albo trance. Hej, warto też spróbować autohipnozy i legendarnego Adama Bytofa!
Brak silnych wizualnych bodźców potrafi być prawdziwym atutem Amanity, pozwala nam skupić się na wewnętrznych odczuciach i innych zmysłach. Spacer po lesie pełnym aromatów, zapach deszczu czy skoszonej trawy - to wszystko nabiera innego wymiaru. A może masaż albo zimny prysznic? Masz więcej zmysłów niż jeden.
Podsumowanie
Jak byłem mały to nawet dotknięcie Muchomora Czerwonego było jak igranie ze śmiercią. Pamiętam jak mój dziadek, na jednym ze spacerów na którym przyniosłem mu do pokazania ten piękny, czerwony kapelusz - zakazał mi dotykania czegokolwiek i zabrał mnie do domu żeby dokładnie wyszorować ręce. Szedłem jak takie zombie, z wyciągniętymi rękoma, by przez przypadek nie podrapać się po twarzy i nie umrzeć. Tak wielką trwogę wyzwalał w mojej rodzinie Amanita Muscaria.
Muchomor Czerwony przez dziesięciolecia był oczerniany i uważany za najbardziej trujący ze wszystkich grzybów. Okazuje się, że poprawnie przygotowany i w umiarze - nie wywołuje żadnych negatywnych skutów ubocznych, a oferuje bardzo ciekawe doświadczenie i właściwości prozdrowotne (o których kiedyś przeczytacie na Herbsmanie).
Miłego grzybobrania!