Sinicuichi (Heimia Salicifolia) to ciekawy krzew, którego ususzone liście można było, swego czasu, zakupić w kilku sklepach etnobotanicznych w Polsce. Często pojawiał się też na sfałszowanych składach mieszanek ziołowych pryskanych syntetycznymi kannabinoidami. Wielka szkoda, że w ten sposób ten ‘eliksir Słońca’ został przedstawiony naszej rodzimej społeczności, gdyż możliwe, że kryje się w nim coś więcej niż tylko sposób na legalny haj.

Napisałem już o tej roślinie osobny artykuł - Sinicuichi (Heimia Salicifolia) - ‘Słoneczny Otwieracz’. Jej wizerunek pojawia się również na XVI-wiecznym posągu Xochipilli o którym przeczytacie tutaj.

Pozwólcie, że zaprezentuję Wam pięć, ręcznie przeze mnie przetłumaczonych, opisów działania Sinicuichi, które przykuły moją uwagę. Zapraszam do lektury!

Wyznania angielskiego palacza Sinicuichi

Tytuł nawiązuje do książki “Wyznania angielskiego opiumisty”. 1
(Dla kontekstu musicie wiedzieć, że ten raport został opublikowany w 2002 roku - przyp. Archer)

Wstęp

Sinicuichi jest jednym z mniej znanych enteogenów. Na chwilę obecną istnieje niepokojąco mało spisanych opisów doświadczeń po zażyciu tej rośliny. Te, które są, rzadko opowiadają historię samego Sinicuichi, a raczej miksu z innymi substancjami. W Internecie, informacje na temat tej rośliny są rozproszone i często fałszywe. Nie jest jednak aż tak źle - FAQ napisane przez Rev. Meo dostępne na Erowidzie jest zarówno pouczające, jak i użyteczne. Znajdziemy tam ogólne informacje o Sinicuichi i jego alkaloidach.

Ten dokument nie ma zadania zastąpić FAQu, ale próbuje wzbogacić go o informacje na temat konkretnych metod przygotowania Sinicuichi i opisu doświadczeń autora.

Przygotowanie

Palenie

Zanim pierwszy raz zapaliłem Sinicuichi próbowałem znaleźć jakiekolwiek informacje na ten temat. Martwiłem się, że niesie to ze sobą niebezpieczeństwo, którego nie przewidziałem. Poza oczywistym zagrożeniem płynącym z rakotwórczych substancji powstających podczas spalania. Nie udało mi się znaleźć kogokolwiek kto miałby jakiegolwiek doświadczenie w tym temacie.

Inny problem to fakt, że dym jest zdecydowanie zbyt ostry dla osoby niepalącej - takiej jak ja - wręcz niemożliwe było zaciągnięcie się bez duszenia się. Odkryłem, że można to obejść skręcając z Sinicuichi papierosa i używając końcówki z filtrem. Filtr zatrzymuje też drobne kawałki liści, które wpadłyby do ust i gardła.

Jako, że nie jestem zbyt dobry w skręcaniu papierosów, szczególnie z małych, wysuszonych kawałków liści - używam maszynki. Dzięki temu otrzymuję zwartego papierosa, który pali się stabilnie, odwrotnie niż moje poprzednie, ręczne próby skręcania, które wypalały się za szybko. W ten sposób dym smakuje i wygląda przyjemnie, podobnie do dymu tytoniowego. Sinicuichi pali się znacznie szybciej, więc wytwarza więcej dymu. Bibułki o smaku lukrecji sprawiają, że chmury smakują jeszcze przyjemniej.

Kiedy palę, na ogół używam dwóch do czterech papierosów, w zależności jak głębokie efekty planuję uzyskać. Sugeruję zacząć od jednego, aby ocenić siłę efektów.

Herbata

Przygotowałem i wypiłem Sinicuichi dwa razy, zanim zdecydowałem się poszukać innego sposobu konsumpcji. Szczerze powiedziawszy, nie udało mi się jeszcze znaleźć napoju, który byłby mniej przyjemny w piciu. Nie smakuje źle, ale jest po prostu wybitnie gorzki (Zapewne ma to związek z uwalnianiem gorzkich tanin pod wpływem wysokiej temperatury. Z tego powodu tradycyjna metoda przygotowania Sinicuichi nie zakłada użycia źródła ciepła, poza tym słonecznym - przyp. Archer) . Był to dla mnie duży problem za pierwszym razem, gdy udało mi się wypić jedynie połowę kubka, zanim zacząłem mieć odruchy wymiotne. Za drugim razem odparowałem ciecz do 50 ml, aby być w stanie wypić to w jednym łyku. Moim zdaniem herbata jest najmniej efektownym sposobem na przyjęcie Sinicuichi.

Jako ciekawostkę dodam, że gotowanie nie ma wpływu na moc otrzymanego trunku. Jeżeli nie chcesz podążać za tradycyjnym sposobem, proponuję w taki sposób przygotować herbatę:

Wsyp 10g pokruszonego, wysuszonego Sinicuichi do pyreksowego naczynia z około 250 ml wody. Gotuj to przez pół godziny lub do momentu gdy ciecz nabierze koloru herbaty. Odcedź i wyrzuć materiał roślinny (prawdopodobnie ponowne ugotowanie go w świeżej wodzie i połączenie tych dwóch płynów wzmocniłoby siłę herbaty). Teraz zredukuj płyn do momentu aż uzyskasz ilość mieszczącą się w kieliszku. Wypij to i szybko popij czymś co zabije posmak (np. sokiem pomarańczowym). Możesz też użyć kawałka czekolady albo cukierka.

Ekstrakt

Nie będąc chemikiem, jestem w stanie przeprowadzić tylko bardzo wstępną ektrakcję alkaloidów z Sinicuichi. Jest to jednak wystarczające do osiągnięcia widowiskowego efektu.

Postępuj zgodnie ze wskazówkami podanymi przy przepisie na herbatę, ale przedłuż etap redukcji do momentu aż cała woda wyparuje. Wraz z obniżaniem poziomu wody, na ścianach miski zacznie pojawiać się żółta powłoka. Ostatecznie na dnie miski zauważysz brązowy osad o konsystencji gumy. W tym momencie wyłącz ogień i pozostaw naczynie do wystygnięcia. Z czasem Twój materiał stwardnieje. Wszystko zeskrob (dobrze nada się tutaj nóż do tapet) i pozbieraj. Z powodu wielu małych kryształków produkt powinien nieco lśnić.

Ostatecznie powinieneś zostać z ładnym, lekko klejącym się proszkiem w kolorze karmelu. Moim zdaniem 1/16 to dobra dawka, ale bądź ostrożny i zacznij od najmniejszej możliwej ilości. Nie chcesz ryzykować z substancją o nieznanej sile działania!

(Domyślam się, że autor palił ten ekstrakt, dodając go do swoich papierosów. Skoro herbata z takiej ilości Sinicuichi nie wywołała u niego silnych efektów, to logicznie rzecz biorąc, 1/16 tej dawki przyjęta oralnie nie powinna wywołać żadnych efektów - przyp. Archer)

Efekty

Efekty różnią się w zależności od osoby, poniższy opis dotycznie moich odczuć. Bądź odpowiedzialny i nie zakładaj, że uzyskasz coś podobnego. Działanie różni się też nieznacznie w zależności od metody spożycia Sinicuichi. Pomimo informacji, że Sinicuichi wywołuje halucynacje słuchowe - nigdy ich nie doświadczyłem. Tradycyjnie ta roślina nie jest używana w formie ekstraktu. Nie znam nikogo, kto by przyjmował materiał w takiej postaci, więc nie wiem na ile to bezpieczne.

W każdym razie, niezależnie od metody spożycia, umiarkowane dawki Siniuichi wywołują następujące efekty:

  • wrażenie dobrego samopoczucia i satysfakcji;
  • ciężkość kończyn;
  • senność;
  • uderzenia gorąca / zimna;
  • brak zainteresowania seksem;
  • lekkie zakłocenia wzroku;
  • myślotok;
  • zmniejszenie bólu;
  • utrata zdolności do robienia czegokolwiek, co wymaga wysiłku;

Efektami niepożądanymi są bóle mięśni i biegunka, szczególnie po wypiciu herbaty (Biegunka to często efekt działania tanin - przyp. Archer). Palona Sinicuichi jest całkiem podobna Marihuany, osobiście preferuję Sinicuichi.

Ekstrakcja jest warta uwagi, ponieważ umożliwiła mi odblokowanie pełnych efektów psychodelicznych. Wizuale przy zamkniętych oczach (CEVy) w formie pulsujących kolorów pojawiają się już po 10 minutach, a dwadzieścia minut później były zauważalne przy otwartych oczach (OEVy). Pojawiły się również wirowanie tekstur i przebłyski obiektów ‘wewnątrz’ ścian. Rzeczy wyglądały na oderwane. Przebieg myśli również był zaburzony.

Działanie Sinicuichi trwa od jednej do dwóch godzin, bez względu na metodę spożycia. Po intensywnym stosowaniu odczuwam lekką tolerkę, ale ta roślina nie wydaje się mieć właściwości uzależniających.

Audio

Podczas moich poszukiwań natknąłem się na pewien dokument pod tytułem “In Xochitl, In Cuicatl: Hallucinogens and Music in Mesoamerican Amerindian Thought.", który oprócz tego, że jest interesującą lekturą, wydaje się wskazywać na pochodzenie zwodniczej idei, że Sinicuichi wywołuje halucynacje dźwiękowe. Biorąc pod uwagę jak ważne jest osobiste nastawienie i oczekiwania przy psychodelicznym doświadczeniu, wydaje się możliwe, że przedstawienie Sinicuichi w ten sposób może wpływać na jej odbiór przez użytkowników. Szczególnie przy braku wizualnych halucynacji, mogą oni nieświadomie wywoływać dźwiękowe.

Jeżeli Sinicuichi jest tak potężne jak inne psychodeliki (a moim zdaniem jest), szkoda by je pozostawić w tej niszy, którą obecnie zajmuje.

(Jest to jeden z najwcześniejszych opisów doświadczeń z pracy z Sinicuichi i dlatego uważam, że jest wart uwagi. Motyw bycia jednym z pierwszych współczesnych psychonautów, który wyruszył w podróż by odkryć działania mało znanej substancji, pojawia się dosyć często w opowieściach z tamtego okresu. - przyp. Archer)

Moja skóra wciąż mrowi.

Kilka miesięcy temu próbowałem Sinicuichi. Dostałem torebkę z suszonymi liśćmi, które były rozdrobnione jak konfetti. Żeby uzyskać jakiekolwiek efekty, musiałem wypalić dosyć dużo (ponad cztery duże papierosy), ale to zapewnia cały dzień przyjemnej relaksacji i dobrego humoru. Moje ciało stało się bardzo lekkie i czułem lekką stymulację - nie było też kaca, ani żadnych negatywnych efektów ubocznych.

Z pewnością nie sprawiło mi przyjemności wypalenia takiej ilości Sinicuichi podczas jednej sesji. Próbowałem też z małej ilości zrobić herbatkę (1-2 łyżeczki), ale smakowała okropnie i miałem po niej straszną biegunkę. (Podczas gotowania Sinicuichi do wody dostają się taniny, które mogą mieć właściwości przeczyszczająca, a z pewnością są baaardzooo gorzkie. Jeżeli to możliwe, to przygotowując napar z tej rośliny, nie przekraczaj 40-50 stopni Celsjusza, wydłużając za to okres moczenia suszu -przyp. Archer) Poza lekkimi mdłościami nie zanotowałem żadnych efektów.

Do wczoraj niemal całkowicie odpuściłem sobie Sinicuichi. Eksperymentowałem z paleniem mieszanki zawierającej Skullcap (Tarczycę Amerykańską 2) i Kocimiętkę. Po trzech papierosach byłem zrelaksowany i trochę upalony - nic szczególnego. W tym momencie postanowiłem dodać nieco Sinicuichi, która okupowała dno mojej szuflady tak długi już czas. Dodałem tylko kilka szczypt, ale efekt był natychmiastowy i intensywny. Po dwóch buchach, w moich ustach zaczęła się zbierać ślina, poczułem się nieco zdezorientowany i poczułem falę silnej euforii przebiegającej przez moje ciało. Była bardzo przyjemna i niemal przytłaczająca. Cieszyłem się tym uczuciem przez pięć minut i zdecydowałem się zapalić kolejnego papierosa, ale tym razem z większą ilością Sinicuichi i tylko Skullcapem. Poprzednie efekty się utrzymały, ale moje dłonie zaczęły lekko drgać i poczułem, że serce bije mi silniej. Na koniec odczuwałem zimno w kończynach. Wszedłem do łóżka, pod ciepłą pierzynę i poczułem się znacznie lepiej - tak jakbym unosił się w powietrzu i w końcu usnąłem.

Dzisiaj rano obudziłem się dobrze wypoczętym i zrelaksowanym. Do teraz czuję lekką, przyjemną stymulację i ciepła pod skórą. Mój umysł wydaje się być w stanie pół-snu, ale potrafię się skoncentrować i wykonywać swoje obowiązki. Cały dzień czuję się świetnie.

Na bank spróbuję tej mieszanki ponownie!

Godne Cesarza Majów

Korzystam z Sinicuichi jako alternatywy dla Marihuany i dochodzę do wniosku, że obie rośliny mają bardzo odmienne działanie.

Zdaje sobie sprawę, że tradycyjna metoda przygotowania Sinicuichi, wymaga moczenia świeżych liści rośliny na słońcu przez cały dzień. Ja robię to tylko przez kilka godzin, do momentu gdy woda nabiera koloru złotego słonecznego soku. Smak herbaty nie jest nieprzyjemny, ale przypomina wodę z wazonu na kwiaty, jak to zauważył inny użytkownik.

Efekty zaczynają się jak tylko zaczynam pić. Najbardziej oczywiste jest zwiększenie intensywności kolorów. Osoby pijące Sinicuichi często wspominają o ‘żółknięciu wzroku’. Moim zdaniem wynika to z większej precyzji, z jaką postrzegamy światło słoneczne. Wydaje się ono nabierać treści, jest miękkie i kremowo-złote.

Sinicuichi znane jest z efektów akustycznych. Nie zauważyłem ich tak bardzo jak tych wizualnych. Dźwięki wydają się miękkie i nieco bardziej odległe. Siadając do pianina dużo łatwiej jest osiągnąć wzmożoną wrażliwość i czułość na muzykę. Zdarzało mi się osiągać silne halucynacje dźwiękowe po paleniu Marihuany, ale nigdy po Sinicuichi.

Pojawia się pewna zmiana w ogólnej świadomości, zwłaszcze w postrzeganiu czasu. Oglądając telewizję nie doświadczam wypowiedzi mówcy jako sekwencji stwierdzeń. Raczej wszystko wydaje się być wymieszane ze sobą i przez moment trudno mi określić w jakiej kolejności padły zdania. Wbrew temu jak może to brzmieć, efekt ten nie wywołuje niepokoju.

Pojawia się stan wyciszenia, ale niezbyt podobny do tego z Marihuany. Ten rodzaj spokoju charakteryzuje się klarownością myśli i pozwala mi medytować nad moimi problemami bardziej obiektywnie. Nie mam tutaj żadnego ‘zamulenia’ czy urojeń, jakie towarzyszą trawie.

Najważniejsze jednak, że Sinicuichi daje poczucie ‘jedności’. Słuchając muzyki nie jestem w stanie oddzielić się od artysty - pojawia się wrażenie, jakbyśmy oboje byli alter-ego tej samej osoby. Wypełnia mnie też niemal wszechogarniająca miłość i odczuwam dziwną potrzebę do opiekowania się owadami w moim pobliżu, tak jakby były moimi przyjaciółmi.

Podsumowując, uznaję Sinicuichi za wartościową roślinę, która jest zaskakująco mało znana. Pijąc złotą herbatę często czuję jak dostojny cesarz Majów, wylegujący się w promieniach Słońca. Korzyści płynące z Sinicuichi są zdecydowanie warte dalszej eksploracji i praktycznego zastosowania.

Ekstremalny ból

Wczoraj miałem nieprzyjemność spróbować Sinicuichi poraz pierwszy i ostatni. Myślę, że moje doświadczenie warte jest opublikowania.

Wstęp

Zacznij od informacji na mój temat. Mam 21 lat i jestem alergikiem, czasami wydaje mi się, że reakcję alergiczną mam nawet na skoszoną trawę. Myślę, że może to mieć pewien wpływ na moje doświadczenie, bo Sinicuichi bardzo przypominało mi właśnie taką trawę. Mam umiarkowane doświadczenie z psychodelikami, Marihuanę palę codziennie i od 4.5 roku, kilka razy w tygodniu, piję alkohol. Przyjąłem Sinicuichi wczoraj, a jedyną inną substancją jaką paliłem tego dnia była Marihuana (kilkukrotnie przed moim doświadczeniem).

Doświadczenie

Ok, więc wczoraj wieczorem wypiłem herbatę z 10 g Sinicuchi, bez przeprowadzenia redukcji - fuj. Ten napój przeleżał w mojej lodówce przez większość tygodnia. Po przełknięciu tego obrzydliwego płynu (Kratom przy nim smakuje jak cukierek (Herbata z Kratomu jest dosyć gorzka, ale można do niej przywyknąć, trochę jak do smaku Yerba Mate - przyp. Archer) ) usiadłem spowrotem do słuchania muzyki i czytania opisów doświadczeń na Erowidzie. Po około połowie godziny, zauważyłem, że dźwięk zaczął się zmieniać - nuty stawały się coraz niższe, tak, że każda piosenka brzmiała jak nagrana w niższej tonacji.

‘Dziwne’ - pomyślałem.

Zacząłem czuć się coraz bardziej zrelaksowany i położyłem się w moim łóżku kontynuując słuchanie muzyki w bezruchu. Po kolejnych 30 minutach zacząłem zauważać, że muzyka nabiera metalicznego brzmienia i generalnie przekształcała się na wiele dziwnych i subtelnych sposobów.

Wtedy postanowiłem się ruszyć by pójść do toalety. Z przerażeniem odkryłem, że każdy mięsień w moim ciele jest strasznie obolały. Dosłownie zajęło mi pięć minut, by dojść do oddalonej o pięć metrów łazienki. Wszystko przez to, że moje nogi nie mogły się całkowicie rozciągnąć.

Skonsternowany wróciłem do łóżka i zacząłem zdawać sobie sprawę, że muzyka brzmiała bardzo źle. Wydawało mi się, że poszczególne nuty są ze sobą sklejone i nie mogłem ich od siebie oddzielić. Powstawał taki zlepek dźwięków. Wokale miały metaliczny wydźwięk i zdawały się być o oktawę głębsze (dziwaczne). Normalnie to wszystko byłoby dosyć interesujące, jeśli nie zabawne, ale zaczynałem się poważnie martwić. Moje mięśnie były tak obolałe, że ledwo mogłem się poruszać, a każdy głębszy wdech wywoływał agonię. Moja klatka piersiowa była po prostu zbyt ciasna. Wziąłem kilka leków przeciwbólowych (ibuprofen) i spróbowałem zrobić sobie herbatę. Kiedy wlewałem wrzątek do kubka - z powodu moich osłabionych i bolesnych mięśni - upuściłem czajnik, a gorąca woda oparzyła mi nogę.

Spróbowałem zapalić Marihuanę, ale z jakiegoś powodu - nie miała żadnego efektu. Gdy zdałem sobie sprawę, że ibuprofen nie zadziała - poddałem się i poszedłem spać (a raczej próbować zasnąć). Po około trzech godzinach wybudziła mnie potrzeba skorzystania z toalety, tylko, że teraz moje mięśnie były przynajmniej dwukrotnie mocniej obolałe. Po drodze przewróciłem się dwa razy (a pamiętaj, że to tylko 5 metrów od mojego łóżka!). Nie wstydzę się wyznać, że przez jakiś czas płakałem z bólu, a od dawna mi się to nie zdarzyło. Udało mi się zasnąć tylko na kilka godzin i miałem bardzo żywe, ale pełne niepokoju sny (to dla mnie nic nadzwyczajnego, gdy pamiętam co mi się śniło to z reguły nie są złe, ale zawierają stresujące sytuacje).

Następny dzień

Dzisiaj rano obudził mnie silny ból kilka godzin temu, jednak był mniejszy niż wczoraj. Dźwięki wciąż brzmią trochę inaczej, ale bez zniekształceń, tylko kilka tonów niższa. Innymi słowy, w przeciwieństwie do wczoraj - muzyka nie brzmi już źle, a nuty nie są ze sobą sklejony, a jedynie niższe w tonacji. Wziąłem gorącą kąpiel, ale dużo nie pomogła. Wciąż czuję ból gdy głęboko oddycham co właściwie jest w tym wszystkim najgorsze.

Wiem, że wiele osób miało bardzo dobrą reakcję na Sinicuichi, ale pojawiały się też złe - podobne do mojej. Myślę, że mogę mieć na nią alergię albo coś w tym stylu? Nie mam pojęcia, ale chciałem podzielić się tym doświadczeniem w nadziei, że pewnego dnia wspólnie odkryjemy co jest przyczyną takich reakcji. (Dzisiaj wiemy, że Sinicuichi zwęża naczynka krwionośne w ciele i to najprawdopodobniej jest przyczyną obolałych mięśni, podobnie jak na przykład w przypadku LSA. - przyp. Archer)

Ah, właśnie sobie przypomniałem - kilka tygodni temu wypaliłem około 1.5 grama Sinicuichi, ale nie wywołało to żadnego bólu. Następnego dnia bardzo się przeziębiłem, ale nie sądzę, aby miało to jakikolwiek związek - po prostu zbieg okoliczności.

Jedno jest pewne - nigdy więcej nie będę brał Sinicuichi. Mam nadzieję, że wkrótce pozbędę się tego bólu, bo ledwo chodzę i czuję się nędznie.

Nie jestem wojownikiem Majów

Pozdrowienia dla wszystkich uczestniczących w studiowaniu Macierzy Roślinnych Nauczycieli!

Wstęp

Będąc w ciągłym poszukiwaniu nowych Roślinnych Nauczycieli zakupiłem za pomocą sprzedaży wysyłkowej 28 gram suszonych liści, kwiatów i łodyg Sinicuichi. Tą roślinę określa się jako ‘Majowski Otwieracz Słońca’, a R. Gordon Wasson3 zidentyfikował ją jako kwiat na posągu Xochipilli, azteckiego boga kwiatów, obok grzybów psylocybinowych, powoju (zawierającego LSA - przyp. Archer) oraz świętego tytoniu. W związku z tym uznałem, że dobrze się poczuję w towarzystwie ducha tej rośliny.

Przygotowanie

Swoją pierwszą dawkę przygotowałem w formie herbaty. Rano, zaraz po obudzeniu (ok. 8:00) zacząłem gotować 14 gram (połowę mojego zapasu) Sinicuichi w 500 ml wody. Dodałem kilka liści mięty, bo czytałem o niezwykle gorzkim smaku tego naparu. Gdy zostało nieco mniej niż 250 ml cieczy - odcedziłem materiał roślinny i ponownie zalałem go taką samą ilością wody. Powtórzyłem gotowanie do momentu uzyskania 250 ml cieczy, dodałem poprzednie 250 ml i zacząłem redukować na ogniu do momentu, aż ponownie zostałem tylko z 250 ml cieczy. Przelałem ją do słoika, dodałem torebkę herbaty ze słodkiej pomarańczy i pozostawiłem na cały dzień na słońcu. Czytałem, że powinno się ją wystawić na działanie promieni słonecznych dzień przed spożyciem. Niestety, tego dnia było dużo chmur, więc słoik zostawiłem na zewnątrz również następnego dnia, gdy na niebie w końcu zawitało Słońce. Wieczorem schowałem je do lodówki, nie wiem dlaczego, chyba martwiłem się, że się zepsuje.

(Krótko mówiąc - zagotował 14 gram tego samego suszu dwa razy w 500ml wody, za każdym razem przerywając gotowanie gdy połowa cieczy wyparowała. Połączone rezultaty ponownie zredukował o połowę, przelał do słoika i wystawił na działanie promieni słonecznych - przyp. Archer)

Gdy to piszę, jest już następny dzień. W nocy nie mogłem spać, więc po prostu przeglądałem Internet. Około 6:30 rano poszedłem do kuchni, aby rozpocząć swój dzień. Zwykle, co drugi poranek, idę medytować nad strumyk, więc pomyślałem, że to dobry moment na wypicie Sinicuichi i spacer na łonie natury. Wyjąłem słoik z lodówki, przelałem do garnka i ponownie zacząłem gotować, aż zredukowałem objętość o połowę (125ml). Sugeruję dalszą redukcję, ponieważ opisy doświadczeń nie oddają w pełni jak bardzo gorzka jest to herbata, nawet z miętą i słodką pomarańczą. Dodałem dwie czubate łyżki stołowe cukru i to pomogło na tyle, że udało mi się wypić ten napój w sześciu łykach. Jeszcze zanim skończyłem, moje ręce zrobiły się ciężkie.

Doświadczenie

Poszedłem nad strumyk i próbowałem medytować, ale bez powodzenia. Być może było to spowodowane brakiem snu poprzedniej nocy, więc moje ciało domagało się wypoczynku, a może to fakt, że od ponad 10 godzin nic jadłem, więc mój żołądek był trochę niespokojny. Po około 10 minutach od przybycia na miejsce, zacząłem zauważać pewne zmiany w odbieraniu dźwięków, o których czytałem wcześniej. Być może to właśnie fakt, że o tym czytałem wywołał te odczucia. Dźwięki wydawały się dochodzić z bliższej odległości niż w rzeczywistości i zaczynałem słyszeć piski i ćwierkanie, które nie brzmiały jak odgłosy ptaków, które znałem.

Siedziałem tam przez jakiś czas z zamkniętymi oczami, a gdy je otworzyłem - zauważyłem lekko żółtawo-pomarańczowe powidoki na wierzchołkach niektórych drzew, tych, które oświetlane były wschodem Słońca za moimi plecami. Nie dostrzegałem tego zabarwienia nigdzie indziej. Czułem, że nie dam rady medytować, więc po prostu położyłem się na plecach i spoglądałem na niebo. Zacząłem odpływać, więc z uwagi na moje zmęczenie, wróciłem do domu. Byłem w świetnym humorze i mentalnie czułem się dobrze, ale nie było to uczucie podobne do ekstazy czy czegoś takiego LOL.

Wróciłem do domu i niemal natychmiast zasnąłem w łóżku. Była ósma rano. Około jedenastej przebudziłem się i czułem jak boli mnie każdy mięsień w moim ciele, ale byłem zbyt zmęczony żeby coś z tym zrobić - zasnąłem ponownie. Obudziłem się godzinę temu (teraz jest 16:00) i czuję się, jakby stado bizonów przebiegło po moim ciele. Opis tego bólu, pojawiający się w innych źródłach, jest ogromnie niedoszacowany. Każdy mięsień w moim ciele odczuwał ból, nawet stawy palców u rąk i nóg oraz skóra głowy. Zołądek bolał mnie, jakby dzień wcześniej ktoś mnie porządnie skopał albo jakbym był po intensywnej serii brzuszków - serio BOLAŁO. Wiem, że nie jestem w najlepszej formie, ale uprawiam jogę kilka razy w tygodniu i, jak tylko mam możliwości, podnoszę ciężary. Wydaje mi się, że Majowi i Aztekowie nie mieli żadnego problemu z Sinicuichi, bo byli w doskonałej formie fizycznej. Takiej, którą wymagają polowania na jaguary i takie tam 🙂 . Wiem, że moja następnym razem będę Sinicuichi palił.

Próbując wstać czułem się przyklejony do łóżka, ale musiałem wstać, bo dostałem okropnych skurczy w brzuchu. Poszedłem do łazienki i muszę przyznać, że opowieści o biegunce pojawiającej się po Sinicuichi nie są przesadzone. Wszystko co jadłem dnia poprzedniego wyszło ze mnie w jednym tytanicznym strumieniu. Po tym wróciłem do łóżka i moja dziewczyna przyniosła mi jabłko i ibuprofen (nie cierpię brać leków farmaceutycznych, ale czasami pomagają), więc teraz czuję się trochę lepiej. Ból w górnej części mojego ciała wydaje się słabnąć, ale moje łydki wciąż bolą - prawdopodobnie dlatego, że jeszcze ich nie rozchodziłem. Czuję też lekki ból brzucha, szczególnie gdy biorę głębsze wdechy 😉 .

Podsumowanie

To na tyle. Nic spektakularnego się nie wydarzyło, żadnego enteogenicznego doświadczenia, tylko ból. Być może herbata powinna być na słońcu dłużej, aby zabić wszelkie złe mikrorganizmy (I tak i nie - wydaje się, że negatywne skutki picia Sinicuichi są wynikiem podgrzewania suszu, tradycyjne susz przygotowuje się mocząc go w wodzie na słońcu, bez dodatkowego źródła ciepła - przyp. Archer) . Jestem pewien, że palenie suszu okaże się bardziej owocne i tak zrobię z resztą mojego zapasu. Może spróbuję też ekstrakcji alkoholowej z siedmiu gram, kto wie. Mam nadzieję, że ten opis doświadczenia był pomocny.

Chyba pójdę na spacer.

Pokój!

Wnioski

Sinicuichi jest zapomnianą już nieco rośliną, która miała swój mały renesans dekadę temu. Nawet wtedy była bardzo “niszowa” w porównaniu do niezaprzeczalnie działającej Boskiej Szałwii, Kratomu czy nasionek z LSA. Starożytne kultury stawiały ją obok grzybków i powojów, więc może problem nie tkwi w samej roślinie, ale w sposobie jej przygotowania? Może wymagane są świeże liście? Może proces fermentacji jest niezbędny do pozbycia się ewentualnych toksyn? A może brakuje nam czegoś co aktywowałoby psychoaktywne działanie Sinicuichi?

Może kiedyś rozwikłamy zagadkę tej interesującej rośliny.


  1. “Wyznania angielskiego opiumisty” - portal “Lubimy Czytać” ↩︎

  2. Scutellaria lateriflora - wikipedia (eng) ↩︎

  3. R. Gordon Wasson - wikipedia (eng) ↩︎